Third Party – Hope (Album)
Nie jestem jakimś wielkim fanem brytyjskiego duetu Third Party, niemniej jednak kojarzę ten alias i ostatnio postanowiłem przyjrzeć się bliżej ich twórczości. Tak się składa, że panowie wydali w piątek swój debiutancki album “Hope”, który był moim pierwszym większym kontaktem z utworami duetu. Muszę przyznać jednak, że całość jak najbardziej mnie zaskoczyła. Różnorodność dźwięków i klimat, który znajdziemy na krążku ich autorstwa wywołały u mnie spory uśmiech na twarzy.
Na sam początek numer “Without You”, w którym już na samym początku usłyszymy bardzo nostalgiczne moim zdaniem pianino i wokale. Z czasem track przemienia się w świetnie zaaranżowany, lekki Progressive Bigroom. Numer dwa na “Hope” również wita nas ciekawymi syntezatorami oraz świetnym wokalem. Tu też spotkamy melodyjny drop, który daję radę. Kolejny krok na albumie to już całkowicie inny poziom. Wydane wcześniej “Veins” jest świetnym przykładem na to, jak powinno się robić progresywne brzmienia w stylu Erica Prydza. Jeżeli mało Wam rozwijających się melodii, to “Guiding Light”, nagrane wspólnie z Franem Garcia zabierze Was w podróż po krainie różnorodnych syntezatorów i dźwięków. Później przenosimy się do numeru całkowicie innego od poprzednich. “Arrival” to Groove House z najwyższej półki i mogę to powiedzieć z ręką na sercu. Właśnie ten numer zrobił na mnie piorunujące wrażenie i moim zdaniem jest to najlepszy kawałek z całego LP. W późniejszej części krążka natrafimy na piosenkę “Get Back”, która również świetnie ukazuje jak wszechstronni są Brytyjczycy. Na “Hope” znajduje się też dobrze znany nam collab z Martinem Garrixem o tytule “Lions In The Wild”. Aby odpocząć od mocno festiwalowych brzmień, Third Party dorzucili coś o wiele lżejszego w postaci kawałka “Hurt”. Na sam koniec album został okraszony całkiem nieźle rozkręcającym się trackiem “Everyday Of My Life” w wersji VIP.
“Hope” przypomniało mi lata 2012 – 2013, w których to powstawała cała masa wybitnych kawałków z gatunku Progressive Bigroom. Gdybym usłyszał album Brytyjczyków, nie wiedząc kiedy powstał, od razu wskazałbym wspomniane wcześniej lata. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że Third Party są warci uwagi i od teraz będę śledził ich twórczość na bieżąco. To co zaserwował nam ten duet bez wątpienia mogę nazwać (przynajmniej w tej chwili) albumem roku.